niedziela, 1 stycznia 2017

00. "Coś mi tu śmierdzi i to już na pewno nie jest pot Apolla "


Lipiec 2014.

Wydycham głośnym, zduszonym parsknięciem wezbrane powietrze z najgłębszych zakamarków płuc. Siedzący naprzeciw mnie, za swoim ciemnobrązowym biurkiem w stylu retro, Apoloniusz Tajner podniósł głowę znad zapełnianych jego niechlujnym pismem ryzy kartek, siląc się na uspokajający uśmiech. Dźwięk trzepoczącego, zasilanego mechanicznie wiatraczka, usytuowanego w kącie dusznego pomieszczenia z przesłoniętymi oknami, skutecznie wypełniał niezręczną ciszę, w której prezes czuł się nazbyt komfortowo. Zniecierpliwiona odgarnęłam mokre i przyklejone do mojego czoła kosmyki włosów, jakbym odganiała upierdliwą muchę brzęczącą mi nad głową, co mój pracodawca skwitował buńczucznym uśmiechem pod nosem. Nie moja wina, że w ich zakichanym biurze zepsuła się klimatyzacja, kiedy na zewnątrz leje się z nieba istny żar, a temperatura w cieniu przekracza czterdzieści stopni Celsjusza.
Irytujący dźwięk, który wyrwał mnie z ponownego i skrupulatnego liczenia kropel potu na czole Tajnera, zamilkł, gdy ten nacisnął odpowiedni guzik i połączył się ze swoją sekretarką.
- Pan trener Łukasz Kruczek do Pana Prezesa – oznajmił ćwierkający, łagodny głos siedzącej kilka metrów za mahoniowymi drzwiami kobiety.
- Proszę wpuścić.
Jezuniu, skończmy tą szopkę.
Apoloniusz był na szczęście zbyt zajęty odpowiedzą do aparatu niskim i pociągającym głosem, aby zauważyć moje teatralne wywrócenie oczami.
- Witaj Łukaszu.
- Witam panie prezesie - siwy mężczyzna wstał na powitanie, a panowie wymienili się silnym, męskim uściskiem dłoni – Cześć Jaśmina – zwrócił się do mnie uradowany, na co odpowiedziałam mu uśmiechem i usiadł w fotelu obok.
- Panno Galińska, ten sezon miał być ostatnim punktem naszej owocnej współpracy i na pani życzenie nasze drogi miały się rozejść – zaczął oficjalnie, rozsiadając się wygodnie w swoim skórzanym fotelu i opierając splecione dłonie o swój brzuch, na którym na ostatnich szwach opinała się śnieżnobiała, starannie uprasowana koszula – Ale kiedy minęło już trochę czasu, a emocje opadły, czy jednak nie zechciałaby pani kontynuować swojej pracy dla nas?
Ze zdumieniem uniosłam do góry brwi i niemal natychmiast odwróciłam się nerwowo w stronę Kruczka posłusznie wsłuchanego w słowa prezesa, które nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenia.
- Oczywiście nie zawrzemy z panią żadnej nowej umowy, stara została rozwiązana za porozumieniem stron – oznajmił z przekąsem sięgając po niebieską teczkę, spoczywającą dotąd przed moim nosem, ewidentnie rozważając kontynuację swojej wypowiedzi.
- Nie rozumiem – wymamrotałam wpół zdania, przerywając w pauzie prezesowi i czując, że to całe konspiracyjne spotkanie ma na celu umorusanie mnie w jakimś cieplutkim, skocznym gówienku po same uszy.
- Werner Schuster, a później Alfons Hörmann, prezes niemieckiej federacji skoków skontaktowali się ze mną, a później z prezesem Tajneram w twojej sprawie, a właściwie w złożeniu ci propozycji zatrudnienia w ich męskim zespole – zaczął Łukasz, spoglądając na mnie niepewnie, zagryzając nerwowo dolną wargę i w końcu włączając się do dyskusji w sprawie, w której z pewnością również odgrywał niebagatelną, kluczową rolę – Swoją drogą to miłe i dżentelmeńskie, że najpierw zwrócili się z tym do nas.
Zamrugałam nerwowo kilka razy powiekami, gdyż docierał do mnie cały nonsens i opary absurdu tej sytuacji. A może to tylko pot Tajnera.
- Przepraszam – chrząknęłam, marszcząc przy tym czoło, jakby coś mi się nie zgadzało – Wiem, że damie nie przystoi, ale po jakiego diabła mieli by mnie chcieć zatrudniać? To się kupy nie trzyma. Rzesza doświadczonych i bardziej wykwalifikowanych fachowców tylko czeka na telefon z Federacji.
- No dobrze, nie owijajmy w bawełnę – żachnął Apoloniusz, kiedy oponował swoje gwałtowne perturbacje śmiechowe, w jakie przed chwilą wpadł – Kawa na ławę – westchnął ciężko, rozpinając zamaszystym ruchem guzik zapięty przy samej szyi.
- Może w największym z możliwych skrócie, panie prezesie – wtrącił Łukasz, unosząc w takcie dłoń i niespokojnie poruszając się obok mnie, lecz kiedy otrzymał pozytywną odpowiedź zwrotną reklamowaną spokojnym i opanowanym kiwnięciem głową Tajnera, odetchnął i przetarł dłonią mokre czoło.
Coś mi tu śmierdzi. I to już na pewno nie jest pot Apolla.
- Austriacy siedzą na tykającej bombie, praktycznie w kuluarach już wiadomo, że to był ostatni dech spektakularnej maszyny Pointnera i samego Alexa. Niemcy chcą więc zdobyć monopol i na długo rozgościć się w pierwszym rzędzie. Inni przestali stwarzać drużynowe zagrożenie, ale niepokoją ich Słoweńcy i rzecz jasna my. Słoweński serwismen już zajmuje się niemieckimi nartami, a ty masz pomagać Christinowi ich fizjoterapeucie.
Przełykasz głośno ślinę, nerwowo miętoląc pomiędzy palcami mokry rąbek twojej ołówkowej spódnicy.
- Będą się chcieli dowiedzieć jakim sprzętem operowaliśmy, jakie techniki stosowaliśmy i co zmieniliśmy w kombinezonach. Oczywiście rzucimy ci jakieś ochłapy dla nich, przede wszystkim takie powszechnie znane i stosowane wszędzie oraz takie, których w następnym sezonie nie będzie można używać, ale ty za to będziesz informowała nas kiedy będzie nadchodziło niebezpieczeństwo z ich strony – zakończył tajemniczo, zniżając głos do konspiracyjnego szeptu i patrzył na mnie wyczekująco. To wszystko zaczynało mi przypominać tani, sensacyjny film szpiegowski, a zdrowy rozsądek nakazywał spierdzielać gdzie pieprz rośnie, oby z dala od tego skocznego cyrku, od którego już dawno powinnam się odciąć.
- Mam być kretem? Podwójnym? – parsknęłam kpiąco, jednak piorunujący wzrok poczciwego Tośka zastopował mój nagły wytrysk dobrego humoru – Mam możliwość odmowy? – przekalkulowałam na spokojnie.
Moje pytanie zastygło w gęstej pajęczynie zduszonego lipcowego powietrza, a marsowa mina Kruczka nie zdradzała żadnych emocji. Wprawiony w konsternacje moim pytaniem Tajner spuścił wzrok w dół, jakby szukając poprawnej odpowiedzi.
- Jaśminka – westchnął Łukasz, a po tonie jego głosu już zdałam sobie sprawę, że jestem na straconej pozycji i jakakolwiek walka z wiatrakami nie ma najmniejszego sensu – Jeśli odmówisz Niemcom, prawdopodobnie zaszantażują cię ujawnieniem szerszej opinii publicznej twojego… – zawahał się i ściągnął brwi, skutecznie rozważając dobór odpowiednich słów - …krótkiego epizodu z Morgensternem.
Jego dobitnie wypowiedziane słowa, odbiły się echem od pastelowych ścian, hucząc i pulsując w mojej głowie. Wciąż na dźwięk jego imienia przechodził mnie zimny dreszcz wzdłuż linii kręgosłupa, a delikatne ukłucie w sercu wciąż nosiło w sobie namiastkę rozczarowania, którego smak zduszam na spierzchniętych ustach, związanych w wąską kreskę.
- Chyba nie warto poświęcać swojej kariery dla jednego błędu młodości?
Przeniosłam na niego swoje wyblakłe, otępiałe spojrzenie, które przed chwilą ulokowałam gdzieś w martwym punkcie na ścianie, ponad głową mojego rozmówcy.
Apoloniusz Tajner nerwowo wystukiwał palcami nieznany rytm o blat biurka, a ja w tamtej chwili przysięgłam sobie, że skoro przeklęty skoczny świat się o mnie dopomina, to gorzko mnie popamięta.



Witam. Ruszamy.
Najlepszego w 2017!
Kamil wygraj to TCS.
Nigdy nie dokończeni sublimacyjni, tylko czy jest sens?



14 komentarzy:

  1. O MÓJ BOŻE, MILENKA! KRZYCZĘ!!!!!!!!!!
    Jak zobaczyłam Twój komentarz to od razu otrzeźwiałam! Tak! Tak! Takataktaktak! Jest sens! Matko kochana, przecież wiesz jak bardzo kochałam Sublimacyjnych (w sumie to dalej kocham, ale usunęłaś tamte części za co srogo Cię nienawidzę) i każde możliwe przywrócenie tych postaci i Twojego pisania o nich traktuję jako najlepsze rozpoczęcie Nowego Roku! Jaśminka, Polacy, Austriacy (krzycz: MORGI!), Niemcy... Ojejujejujeju, tak!
    Tym bardziej, że to się zaczyna w TEN sposób. Zaczynając czytanie myślałam, że umieścisz postacie w alternatywnej rzeczywistości i nie będziesz trzymać się pierwotnych Sublimacyjnych. Ale potem zobaczyłam wzmiankę o krótkim epizodzie z Morgensternem i krzyknęłam po raz drugi. Tak więc widzisz jakie to wciąż emocje we mnie wywołuje? I jeszcze narracja Jaśminki, która mnie powaliła łącznie z tytułem.
    Masz mnie, Milenka. Masz mnie całą i mam nadzieję, że o tym wiesz i nigdy nie zapomnisz! Ja tu będę! Pod każdym rozdziałem, który będę czytać z rozdziawioną japą i dudniącym serduchem. I Ty też bądź, proszę i nie zostawiaj nas z niedokończonymi Sublimacyjnymi, proszka. <3
    Ściskam Cię bardzo mocno i trzymam kciuki, aby się udało! Wierzę w to i wierzę w Ciebie!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emm <3
      Długo zastanawiałam się jak ich ugryźć, a że zawsze mieli mieć zaplanowaną przeze mnie kontynuację, więc przeszłam do tej II części, w której będę wspominać również niedokończoną pierwszą :)

      Usuń
  2. Chyba nie do końca wierzę w to co widzę. Pięknie rozpoczynasz ten rok! Zdecydowanie najpiękniej. Mega cieszę się, że mogłam przeczytać dzisiaj sublimacyjnych, że w ogóle mogę ich jeszcze przeczytać. Mocno trzymam kciuki, żeby tym razem wyszło i zgłaszam swoją gotowość do bycia ogromną fanką tego bloga i tak - TO ZDECYDOWANIE MA SENS. Także czekam. Wszystkiego najlepszego w 2017 i mnóstwa weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaprosiłaś, więc jestem!
    Jezu... zakochałam się *.* Cudnie tu u ciebie, naprawdę!
    Świetny prolog, w dodatku w tle piosenka, którą tłukę niezmordowanie od dobrych kilku tygodni, no i taka obsada... kochana, siłą mnie stąd nie wypędzisz :D
    Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały, z wypiekami na twarzy, buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Też męczą tą piosenkę tygodniami <3

      Usuń
  4. Nie znałam wcześniejszej wersji, ale poznam chętnie tę. Ja ostatnio kupuje wszystkich skoczków i wszystkich do serca przygarniam. A tu prosze, kryminał nam dajesz. Jeeeeestem kupiona! ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie jest sens. Z rosnącą ciekawością czekam na rozwój wydarzeń. Eh, ten Apollo, w wywiad mu się bawić zachciało. Coś mi się wydaje, że ta historia będzie jeszcze bardziej skomplikowana niż wersja pierwotna. I niezmiernie mnie to cieszy.

    OdpowiedzUsuń
  6. zostaję na bank❤
    obsada idealna; słowa dobrane perfekcyjnie; wygląd bloga zniewalający...
    to będzie jeden z najlepszych blogów jakie obecnie czytam- czuje to na kilometr!💕

    OdpowiedzUsuń
  7. dlaczego ja tego nie skomentowałam? blogspot jeden wie! zdecydowanie jestem na tak! Apollo wygrał wszystko, a Kruczek zwalił mnie z nóg. Współczuć? Oj, w życiu nie ma lekko.

    ret.

    Z racji tego, że nie mogłam wytrzymać i wolnego zapraszam na pierwszy rozdział Wojciecha, Zofii i Joanny ♥

    http://rozkojarzeni.blogspot.com/2017/01/yksi.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział zwala z nóg. Cudowni bohaterowie,obsadzeni w cudownej historii. Zostaję i nie mogę doczekać się rozwinięcia akcji.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj Apollo wcale nie jest taki głupi na jakiego wygląda. Świetnie to sobie zaplanował. No i jeszcze ten epizod z Morgensternem... O co w tym wszystkim może chodzic to szczerze mówiąc nie mam pojęcia, mimo że znałam poprzednią wersję. Co prawda słabo, ale jednak mało z niej pamiętam. No może oprócz tytułu, bo nie raz próbowałam znaleźć gdzieś to opowiadanie,ale bez skutku. Tak więc możesz sobie wyobrazic moją radość, gdy zobaczyłam tego bloga. Z całą pewnością zostaję i już ci mówię, że kocham to opowiadanie.
    Pozdrawiam ciepło i z niecierpliwością czekam na nexta XD
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  10. O ludzie, ja takich rzeczy się tutaj nie spodziewałam. Czekam na Jasminę w roli głównej, bo po prologu widać, że nie jest to kobieta, która woli schować się w kącie, niż powiedzieć o dwa słowa za dużo. Czekam na kolejny rozdział, zapraszam do mnie i życzę Ci weny ;*

    OdpowiedzUsuń