Lipiec 2014.
Wydycham głośnym, zduszonym parsknięciem wezbrane powietrze z
najgłębszych zakamarków płuc. Siedzący naprzeciw mnie, za swoim ciemnobrązowym
biurkiem w stylu retro, Apoloniusz Tajner podniósł głowę znad zapełnianych jego
niechlujnym pismem ryzy kartek, siląc się na uspokajający uśmiech. Dźwięk
trzepoczącego, zasilanego mechanicznie wiatraczka, usytuowanego w kącie
dusznego pomieszczenia z przesłoniętymi oknami, skutecznie wypełniał niezręczną
ciszę, w której prezes czuł się nazbyt komfortowo. Zniecierpliwiona odgarnęłam
mokre i przyklejone do mojego czoła kosmyki włosów, jakbym odganiała upierdliwą
muchę brzęczącą mi nad głową, co mój pracodawca skwitował buńczucznym uśmiechem
pod nosem. Nie moja wina, że w ich zakichanym biurze zepsuła się klimatyzacja,
kiedy na zewnątrz leje się z nieba istny żar, a temperatura w cieniu przekracza
czterdzieści stopni Celsjusza.
Irytujący dźwięk, który wyrwał mnie z ponownego i skrupulatnego
liczenia kropel potu na czole Tajnera, zamilkł, gdy ten nacisnął odpowiedni
guzik i połączył się ze swoją sekretarką.
- Pan trener Łukasz Kruczek do Pana Prezesa – oznajmił ćwierkający,
łagodny głos siedzącej kilka metrów za mahoniowymi drzwiami kobiety.
- Proszę wpuścić.
Jezuniu, skończmy tą szopkę.
Apoloniusz był na szczęście zbyt zajęty odpowiedzą do aparatu niskim i
pociągającym głosem, aby zauważyć moje teatralne wywrócenie oczami.
- Witaj Łukaszu.
- Witam panie prezesie - siwy mężczyzna wstał na powitanie, a panowie
wymienili się silnym, męskim uściskiem dłoni – Cześć Jaśmina – zwrócił się do
mnie uradowany, na co odpowiedziałam mu uśmiechem i usiadł w fotelu obok.
- Panno Galińska, ten sezon miał być ostatnim punktem naszej owocnej
współpracy i na pani życzenie nasze drogi miały się rozejść – zaczął
oficjalnie, rozsiadając się wygodnie w swoim skórzanym fotelu i opierając
splecione dłonie o swój brzuch, na którym na ostatnich szwach opinała się
śnieżnobiała, starannie uprasowana koszula – Ale kiedy minęło już trochę czasu,
a emocje opadły, czy jednak nie zechciałaby pani kontynuować swojej pracy dla
nas?
Ze zdumieniem uniosłam do góry brwi i niemal natychmiast odwróciłam się
nerwowo w stronę Kruczka posłusznie wsłuchanego w słowa prezesa, które nie
zrobiły na nim najmniejszego wrażenia.
- Oczywiście nie zawrzemy z panią żadnej nowej umowy, stara została
rozwiązana za porozumieniem stron – oznajmił z przekąsem sięgając po niebieską
teczkę, spoczywającą dotąd przed moim nosem, ewidentnie rozważając kontynuację
swojej wypowiedzi.
- Nie rozumiem – wymamrotałam wpół zdania, przerywając w pauzie
prezesowi i czując, że to całe konspiracyjne spotkanie ma na celu umorusanie
mnie w jakimś cieplutkim, skocznym gówienku po same uszy.
- Werner Schuster, a później Alfons Hörmann, prezes niemieckiej
federacji skoków skontaktowali się ze mną, a później z prezesem Tajneram w
twojej sprawie, a właściwie w złożeniu ci propozycji zatrudnienia w ich męskim
zespole – zaczął Łukasz, spoglądając na mnie niepewnie, zagryzając nerwowo
dolną wargę i w końcu włączając się do dyskusji w sprawie, w której z pewnością
również odgrywał niebagatelną, kluczową rolę – Swoją drogą to miłe i
dżentelmeńskie, że najpierw zwrócili się z tym do nas.
Zamrugałam nerwowo kilka razy powiekami, gdyż docierał do mnie cały
nonsens i opary absurdu tej sytuacji. A może to tylko pot Tajnera.
- Przepraszam – chrząknęłam, marszcząc przy tym czoło, jakby coś mi się
nie zgadzało – Wiem, że damie nie przystoi, ale po jakiego diabła mieli by mnie
chcieć zatrudniać? To się kupy nie trzyma. Rzesza doświadczonych i bardziej
wykwalifikowanych fachowców tylko czeka na telefon z Federacji.
- No dobrze, nie owijajmy w bawełnę – żachnął Apoloniusz, kiedy
oponował swoje gwałtowne perturbacje śmiechowe, w jakie przed chwilą wpadł –
Kawa na ławę – westchnął ciężko, rozpinając zamaszystym ruchem guzik zapięty
przy samej szyi.
- Może w największym z możliwych skrócie, panie prezesie – wtrącił
Łukasz, unosząc w takcie dłoń i niespokojnie poruszając się obok mnie, lecz
kiedy otrzymał pozytywną odpowiedź zwrotną reklamowaną spokojnym i opanowanym
kiwnięciem głową Tajnera, odetchnął i przetarł dłonią mokre czoło.
Coś mi tu śmierdzi. I to już na pewno nie jest pot Apolla.
- Austriacy siedzą na tykającej bombie, praktycznie w kuluarach już
wiadomo, że to był ostatni dech spektakularnej maszyny Pointnera i samego Alexa.
Niemcy chcą więc zdobyć monopol i na długo rozgościć się w pierwszym rzędzie.
Inni przestali stwarzać drużynowe zagrożenie, ale niepokoją ich Słoweńcy i
rzecz jasna my. Słoweński serwismen już zajmuje się niemieckimi nartami, a ty masz
pomagać Christinowi ich fizjoterapeucie.
Przełykasz głośno ślinę, nerwowo miętoląc pomiędzy palcami mokry rąbek
twojej ołówkowej spódnicy.
- Będą się chcieli dowiedzieć jakim sprzętem operowaliśmy, jakie
techniki stosowaliśmy i co zmieniliśmy w kombinezonach. Oczywiście rzucimy ci
jakieś ochłapy dla nich, przede wszystkim takie powszechnie znane i stosowane
wszędzie oraz takie, których w następnym sezonie nie będzie można używać, ale
ty za to będziesz informowała nas kiedy będzie nadchodziło niebezpieczeństwo z
ich strony – zakończył tajemniczo, zniżając głos do konspiracyjnego szeptu i
patrzył na mnie wyczekująco. To wszystko zaczynało mi przypominać tani,
sensacyjny film szpiegowski, a zdrowy rozsądek nakazywał spierdzielać gdzie
pieprz rośnie, oby z dala od tego skocznego cyrku, od którego już dawno
powinnam się odciąć.
- Mam być kretem? Podwójnym? – parsknęłam kpiąco, jednak piorunujący
wzrok poczciwego Tośka zastopował mój nagły wytrysk dobrego humoru – Mam
możliwość odmowy? – przekalkulowałam na spokojnie.
Moje pytanie zastygło w gęstej pajęczynie zduszonego lipcowego
powietrza, a marsowa mina Kruczka nie zdradzała żadnych emocji. Wprawiony w
konsternacje moim pytaniem Tajner spuścił wzrok w dół, jakby szukając poprawnej
odpowiedzi.
- Jaśminka – westchnął Łukasz, a po tonie jego głosu już zdałam sobie
sprawę, że jestem na straconej pozycji i jakakolwiek walka z wiatrakami nie ma
najmniejszego sensu – Jeśli odmówisz Niemcom, prawdopodobnie zaszantażują cię
ujawnieniem szerszej opinii publicznej twojego… – zawahał się i ściągnął brwi,
skutecznie rozważając dobór odpowiednich słów - …krótkiego epizodu z Morgensternem.
Jego dobitnie wypowiedziane słowa, odbiły się echem od pastelowych
ścian, hucząc i pulsując w mojej głowie. Wciąż na dźwięk jego imienia
przechodził mnie zimny dreszcz wzdłuż linii kręgosłupa, a delikatne ukłucie w
sercu wciąż nosiło w sobie namiastkę rozczarowania, którego smak zduszam na
spierzchniętych ustach, związanych w wąską kreskę.
- Chyba nie
warto poświęcać swojej kariery dla jednego błędu młodości?
Przeniosłam
na niego swoje wyblakłe, otępiałe spojrzenie, które przed chwilą ulokowałam
gdzieś w martwym punkcie na ścianie, ponad głową mojego rozmówcy.
Apoloniusz
Tajner nerwowo wystukiwał palcami nieznany rytm o blat biurka, a ja w tamtej
chwili przysięgłam sobie, że skoro przeklęty skoczny świat się o mnie dopomina,
to gorzko mnie popamięta.
O MÓJ BOŻE, MILENKA! KRZYCZĘ!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam Twój komentarz to od razu otrzeźwiałam! Tak! Tak! Takataktaktak! Jest sens! Matko kochana, przecież wiesz jak bardzo kochałam Sublimacyjnych (w sumie to dalej kocham, ale usunęłaś tamte części za co srogo Cię nienawidzę) i każde możliwe przywrócenie tych postaci i Twojego pisania o nich traktuję jako najlepsze rozpoczęcie Nowego Roku! Jaśminka, Polacy, Austriacy (krzycz: MORGI!), Niemcy... Ojejujejujeju, tak!
Tym bardziej, że to się zaczyna w TEN sposób. Zaczynając czytanie myślałam, że umieścisz postacie w alternatywnej rzeczywistości i nie będziesz trzymać się pierwotnych Sublimacyjnych. Ale potem zobaczyłam wzmiankę o krótkim epizodzie z Morgensternem i krzyknęłam po raz drugi. Tak więc widzisz jakie to wciąż emocje we mnie wywołuje? I jeszcze narracja Jaśminki, która mnie powaliła łącznie z tytułem.
Masz mnie, Milenka. Masz mnie całą i mam nadzieję, że o tym wiesz i nigdy nie zapomnisz! Ja tu będę! Pod każdym rozdziałem, który będę czytać z rozdziawioną japą i dudniącym serduchem. I Ty też bądź, proszę i nie zostawiaj nas z niedokończonymi Sublimacyjnymi, proszka. <3
Ściskam Cię bardzo mocno i trzymam kciuki, aby się udało! Wierzę w to i wierzę w Ciebie!!!!!!
Emm <3
UsuńDługo zastanawiałam się jak ich ugryźć, a że zawsze mieli mieć zaplanowaną przeze mnie kontynuację, więc przeszłam do tej II części, w której będę wspominać również niedokończoną pierwszą :)
Chyba nie do końca wierzę w to co widzę. Pięknie rozpoczynasz ten rok! Zdecydowanie najpiękniej. Mega cieszę się, że mogłam przeczytać dzisiaj sublimacyjnych, że w ogóle mogę ich jeszcze przeczytać. Mocno trzymam kciuki, żeby tym razem wyszło i zgłaszam swoją gotowość do bycia ogromną fanką tego bloga i tak - TO ZDECYDOWANIE MA SENS. Także czekam. Wszystkiego najlepszego w 2017 i mnóstwa weny!
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńZaprosiłaś, więc jestem!
OdpowiedzUsuńJezu... zakochałam się *.* Cudnie tu u ciebie, naprawdę!
Świetny prolog, w dodatku w tle piosenka, którą tłukę niezmordowanie od dobrych kilku tygodni, no i taka obsada... kochana, siłą mnie stąd nie wypędzisz :D
Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały, z wypiekami na twarzy, buziaki :**
Dziękuję! Też męczą tą piosenkę tygodniami <3
UsuńBędę jeszcze dzisiaj!
OdpowiedzUsuńNie znałam wcześniejszej wersji, ale poznam chętnie tę. Ja ostatnio kupuje wszystkich skoczków i wszystkich do serca przygarniam. A tu prosze, kryminał nam dajesz. Jeeeeestem kupiona! ❤
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jest sens. Z rosnącą ciekawością czekam na rozwój wydarzeń. Eh, ten Apollo, w wywiad mu się bawić zachciało. Coś mi się wydaje, że ta historia będzie jeszcze bardziej skomplikowana niż wersja pierwotna. I niezmiernie mnie to cieszy.
OdpowiedzUsuńzostaję na bank❤
OdpowiedzUsuńobsada idealna; słowa dobrane perfekcyjnie; wygląd bloga zniewalający...
to będzie jeden z najlepszych blogów jakie obecnie czytam- czuje to na kilometr!💕
dlaczego ja tego nie skomentowałam? blogspot jeden wie! zdecydowanie jestem na tak! Apollo wygrał wszystko, a Kruczek zwalił mnie z nóg. Współczuć? Oj, w życiu nie ma lekko.
OdpowiedzUsuńret.
Z racji tego, że nie mogłam wytrzymać i wolnego zapraszam na pierwszy rozdział Wojciecha, Zofii i Joanny ♥
http://rozkojarzeni.blogspot.com/2017/01/yksi.html
Rozdział zwala z nóg. Cudowni bohaterowie,obsadzeni w cudownej historii. Zostaję i nie mogę doczekać się rozwinięcia akcji.
OdpowiedzUsuńOj Apollo wcale nie jest taki głupi na jakiego wygląda. Świetnie to sobie zaplanował. No i jeszcze ten epizod z Morgensternem... O co w tym wszystkim może chodzic to szczerze mówiąc nie mam pojęcia, mimo że znałam poprzednią wersję. Co prawda słabo, ale jednak mało z niej pamiętam. No może oprócz tytułu, bo nie raz próbowałam znaleźć gdzieś to opowiadanie,ale bez skutku. Tak więc możesz sobie wyobrazic moją radość, gdy zobaczyłam tego bloga. Z całą pewnością zostaję i już ci mówię, że kocham to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i z niecierpliwością czekam na nexta XD
Buziaki ;***
O ludzie, ja takich rzeczy się tutaj nie spodziewałam. Czekam na Jasminę w roli głównej, bo po prologu widać, że nie jest to kobieta, która woli schować się w kącie, niż powiedzieć o dwa słowa za dużo. Czekam na kolejny rozdział, zapraszam do mnie i życzę Ci weny ;*
OdpowiedzUsuń