czwartek, 26 stycznia 2017

02. "Nie dałeś mi wyboru, Thomas"


Planica, 23.03.2014

Przemknęłam niezauważalnie pomiędzy roztańczonymi na parkiecie Norwegami, którzy wili się w takt, pompujących z głośników basów, wypełniających wraz z brzdękiem tłuczonego szkła, przekrzykujących się głosów i salw tubalnych śmiechów każdy kąt i zakamarek lokalu, usytuowanego gdzieś w Kranjskiej Gorze. Zarzucając na ramiona, grubą, puchową, różową kurtkę, uprzednio ledwo zgarniętą w biegu, wyminęłam się w pośpiechu we frontowych drzwiach z lekko zdezorientowanym Wellingerem, trącając go niechcący w ramię. Zderzyłam się z przeraźliwie zimną taflą powietrza, która zaczęła przenikliwie okalać każdą komórkę mojego ciała przesłoniętą jedynie cienkimi rajstopami i kusą, zasłaniającą pośladki spódniczką. Odetchnęłam głęboko, zaciągając do płuc haust górskiego powietrza, którego chłód przemknął przez krtań, aż do płuc, gasząc palący od nadmiaru alkoholu przełyk. W głowie szumiało mi od alkoholu, niepoukładanych uczuć i bezgłośnego płaczu, więc potykając się nie poradnie o własne nogi, przystanęłam przed metalową barierką odgradzającą prywatny teren i w pośpiechu chwyciłam za lodowatą obręcz. Przymknęłam i zacisnęłam mocniej powieki, a różowe policzki ściskał mróz, mimo to nie zamierzałam wracać do środka. Nie chciałam tkwić zanurzona w Maćkowych bezwładnych ramionach ze świadomością, że rzuca przepełnione zazdrością ukradkowe spojrzenia w stronę rozanielonej, złotowłosej mężatki, spokojnie sunącej na parkiecie w ramionach nieustannie roześmianego zdobywcy kryształowej kuli. Nie mogłam już znieść rzewnego poruszenie, jakie wywołało pojawienie się Thomasa i jego utkwionego we mnie zewsząd przeszywającego spojrzenia przepełnionego żalem. A tym bardziej nie mogłam zdzierżyć snutych przez Piotrka dywagacji, czy w zaistniałej sytuacji stosowne jest z jego strony raczenie Morgesterna obiecanym trunkiem. Iskrzący w świetle rzucanym przez nocną lampę śnieg trzeszczał pod naporem ostrożnych, powolnych kroków, zdradzając zakradającą się za moimi plecami postać. Poderwałam się gwałtownie, obracając przez plecy i dopiero gdy obłączek, nasiąknięty oparami pomieszanych alkoholi, wydostającej się z moich rozwartych ust rozproszył się, bezbłędnie rozpoznałam właściciela piwnych tęczówek, zamglonych przez spożyte procenty. Jego świecące tęczówki zlustrowały moje trzęsące się z zimna ciało i chrzęszczące przemarznięte do szpiku kości.
- Przeziębisz się – ściągnął brwi, twierdząc protekcjonalnie i pozbawiając swój ton jakiegokolwiek wydźwięku troski. Chwycił w swoje duże, męskie dłonie rąbki mojej kurtki i nie czekając na moje zezwolenie zapiął zamek, sunąc zamaszyście suwakiem do samej brody. Trwałam w bezruchu zaskoczona jego niespodziewaną postawą i wprawiona w osłupienie przez jego niestosowną bliskość, do której nigdy nie mnie przyzwyczajał.
- To ja poprosiłem Silvię, żeby przyjechała do Sochi – wychrypiał w końcu jednym tchem po chwili jawnego zawahania i obdarzył mnie wyczekującym spojrzeniem. Błądząc po ostrych rysach jego twarzy dostrzegłam tożsame z jego emocjami zacięcie w obawie o moją reakcję. Parsknęłam, kręcąc z rozbawienie głową i zduszając kpiący uśmiech w kąciku ust.
- Chwalisz się, czy żalisz Schlierenzauer? – uniosłam pytająco do góry brwi, a kiedy po dłużej chwili świszczącej ciszy wciąż milczał, zaśmiałam się perliście – Przez przypadek zrobiłeś dobry uczynek i chyba nie najlepiej się z tym czujesz – przechylając głowę, przygryzłam dolną, spierzchniętą wargę i popatrzyłam na niego z powątpiewaniem.
- Przyznaję, nie to było moją główną intencją – przytaknął skinieniem głowy, a przez jego twarz przemknął tajemniczy, złowieszczy uśmiech – Nie powiedziałby ci, że ona jest z nim w ciąży ani, że kończy karierę po Igrzyskach.
- Więc go wyręczyłeś, jak na prawdziwego przyjaciela przystało – rzuciłam prześmiewczo w jego kierunku, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- On nie jest moim przyjacielem – pociągnął nosem i rzekł cierpkim tonem, przeszywającym głuche powietrze na ćwiartki – Ale nie mogłem patrzeć na to, jak po raz kolejny ceremonialnie rozpieprza swoje i tak rozpieprzone życie.
Być może spodziewał się, że będę mrugać zaskoczona i oszołomiona jego wyznaniem, jednak rzeczywistość panująca pomiędzy nimi była dla mnie zbyt oczywista.
– Nie rozumiem tylko tego, co tym razem chciałeś na tym ugrać Gregor, nie zrobiłeś tego z troski – wydymałam wargi, zakładając ręce na krzyż, a sądząc po jego konspiracyjnej minie, moja złośliwość nie uszła na próżno jego uwadze.
- Chyba sam tego nie rozumiem – westchnął z uśmiechem chochlika, obradzając mnie na wpół litościwym na wpół rozdrażnionym spojrzeniem – Jasmine, może Thomas nie chciał cię uwieść, by dowiedzieć się jaki sprzęt przygotowaliście do sezonu, ale ...
- Ty chciałeś wiedzieć i namawiałeś go do tego – weszłam mu bez pardonu w słowo i wbiłam oskarżycielsko swój wskazujący palec w jego klatkę piersiową, na co wywrócił zniecierpliwiony swoimi pochmurnymi oczami.
- Przy okazji – wysyczał, wykrzywiając usta w grymas i strącając moją dłoń, którą zamknął w kurczliwym uścisku – Zrobił to dla sportu, żeby nie wyjść z formy – dodał szorstko - Dałaś mu się wykorzystać Jas, to było strasznie – obrzucił mnie pretensją i zrobił pauzę, szukając odpowiedniego słowa, które wyrażałoby jego rozemocjonowanie – irytujące.
Prychnęłam, wyrywając palec spod jego rozluźnionego objęcia, niedowierzając w wyrachowaną cyniczność sącząca się z ust Austriaka, który kipiał niezrozumiałą złością z zaciśniętymi zębami.
- Co on takiego właściwie ci zrobił, Gregor? – spytałam frasobliwie, podchodząc bliżej i łapiąc delikatnie za jego niebieską połać kurtki – Za co go tak bardzo nie lubisz? - Z każdym moim kolejnym krokiem bliżej wrogość i odraza z jaką dotąd patrzył na mnie Schlierenzauer przy każdej okazji topniała, sublimując w zwężający źrenice paraliżujący go strach. Przełknął głośno ślinę, a po chwili ewidentnego zawahania i kalkulacji uciekł wzrokiem w bok.
- Rywalizowaliśmy ze sobą od pierwszego dnia, gdy tylko pojawiłem się w kadrze i zawsze był lepszy. Wizualnie, medialnie i nawet sportowo – wyliczył, śmiejąc się pod nosem ironicznie – Sponsorzy go kochali, tłumy uwielbiały, a ja widziałem co się działo z Silvią, jaką cenę zapłaciła za to wszystko Kristi. Wtedy nie był taki wspaniały.
- On też zapłacił. Po prostu popełnił kiedyś błąd i trochę się pogubił, chyba nawet jestem w stanie go zrozumieć – żachnęłam się, kręcąc głową z politowaniem dla samej siebie. Nie potrafiłam nawet zdefiniować prawdziwego źródła ostrego bólu wraz z każdym przepalającym oddechem. Nie wiedziałam czy był nim Thomas, w którym podświadomie chciałam odnaleźć cząstkę kogoś, przed kim kiedyś Maciek ocalił mnie w każdym możliwym tego słowa znaczeniu, a może właśnie była to wciąż pulsującą mi w skroniach przeszłość, ciągnącą mnie na samo dno. Przeszłość mierząca ponad metr osiemdziesiąt, o lazurowym kolorze tęczówek, zawadiackim uśmiechu i ciemniejszych blond pasmach.
- Co wy wszystkie w nim widzicie? – mruknął wyraźnie nieobecny Schlierenzauer – Nawet Gloria… - syknął, gdyż ugryzł się w efekcie niespodziewanego przypływu świadomości w język.
- Twoja siostra?
Umyślnie zignorował moje pytanie, po czym potrząsnął otrzeźwiająco głową i zmarszczył czoło, jakby coś mu się nie zgadzało.
– A ty zamiast go bronić, nie powinnaś teraz wylewać morza łez i mieć rozmazane te wszystkie makijaże?
Roześmiałam się niebywale szczerze, ze sposobu w jaki zaakcentował ostatnie słowo i komicznego gestykulowania wokoło swojej twarzy, czym niespodziewanie wywołałam na jego ustach lekki uśmiech.
- Wiesz co jest najlepsze w złamanym sercu? – spytałam, a on wzruszył jednie bezwiednie ramionami, przymykając prawe oko w reakcji na zbyt gwałtowny powiew wiatru, który artystycznie rozburzył jego starannie ułożone brązowe włosy – To, że nie można go złamać ponownie, dlatego nie będę ci płakać w rękaw z powodu Thomasa.
Poklepałam go pocieszająco po ramieniu, a on zreflektował się wymownym, ironicznym parsknięciem.
- Nie miałem zamiaru marnować swojej nowej wodoodpornej kurtki – naciągnął rękawy wierzchniego ubrania, dla podkreślenia powagi w swoim głosie, którą przełamywało namacalne naigrywanie – na słone łzy po Morgim, szanujmy się, tak?
Zaśmiałam się perliście, strzelając zębami i wciąż chybocząc z zimna, które chłostało mnie po drepczących w miejscu nogach.
- Chcesz wrócić? – szatyn skinął podbródkiem w stronę rozświetlanego wewnątrz neonami lokalu.
- Żartujesz? – prychnęłam wraz ze świszczącym powietrzem – Mam ochotę uciec jak najdalej stąd.
- Jak daleko?
- Jak najdalej od nich wszystkich.
- To poleć ze mną jutro na Cypr.

Wisła-Malinka. 13.07.2014

- Powiedziałeś mu? – wycedziłam przez zęby z paraliżującym mnie niedowierzaniem, raptownie przystając na samym środku zatłoczonego miejskiego chodnika, wstrzymując płynny uliczni ruch.
- Musiałem! – Kot wzniósł ręce ku górze w geście kapitulacji, nie robiąc sobie wiele z bluzgów rzucanych w naszą stronę przez właścicieli trącających na zewsząd łokci – Gregor był tam z tobą, na miejscu – wyraźnie zaakcentował, elokwentnie próbując pozbawić mnie racjonalnych argumentów - Jak miałem cię ochronić na odległość, pomyśl?
- Nie miałeś prawa, Maciek!
- Jaśmina – warknął, kiedy wezbrana złość wzdrygnęła jego wargami – Zniknęłaś w obcym kraju po spotkaniu z Durmem, wiesz jak cholernie się martwiłem? – załapał kurczliwie za moje ramiona, wlepiając to swoje karcące i nasiąknięte troską i strachem spojrzenie - Zresztą Gregor też.
- Akurat! – prychnęłam nazbyt emocjonalnie, wskutek czego niechcący oplułam jego twarz – On nie widzi niczego poza czubkiem swojego aroganckiego, krzywego nosa. I nie zniknęłam, tylko się spakowałam i wyjechałam! Bynajmniej nie przez spotkanie z Erikiem, tylko dlatego, że miałam tego zarozumiałego chama Schlierenzauera po kokardki! A ty nie szczędząc szczegółów opowiedziałeś o wszystkim, co powinnam wiedzieć tylko ja i ty, temu bucowatemu gnojkowi – fuknęłam z niepohamowaną złością, uderzając na oślep ściśniętymi do zbielałych kłykci piąstkami w maćkowy tors, jednak zaprzestałam tego, gdy zdałam sobie sprawę, że ani mi nie przynosi to żadnej ulgi ani jemu dostatecznego bólu - Tak się nie robi przyjaciołom – wymamrotałam bezsilnie.
- Ty też wygadałaś się Morgiemu o Ewie – zarzucił impertynencko, puszczając głowę i patrząc na mnie spod byka, jednocześnie wsuwając dłonie do kieszeni dżinsów.
- Słucham? – moje rozszerzone tęczówki musiały w tamtej chwili dosłownie przypominać autentyczne pięciozłotówki - Sam się domyślił, bo nie jest ślepy! W sumie dziwię się, że Kamil ze swoją wrodzoną inteligencją do tej pory się nie zorientował, że wzdychasz platonicznie do jego żony – zniżyłam głos do konspiracyjnego szeptu, uprzednie dyskretnie rozglądając się na boki - Chyba tylko dlatego, że nie jesteś dla niego żadną konkurencją, spójrz na siebie – zmierzyłam go powierzchownym spojrzeniem, a gorycz spływała mi po ustach - Jesteś wiecznie naburmuszonym, rozpieszczonym niespełnionym skoczkiem, nie umywasz się do Stocha w najmniejszym stopniu.
- Przegięłaś, Jaśmina – stwierdził po chwili zastygłej ciszy, która paliła mnie przez skórę bardziej od intensywnych, lipcowych promieni słońca zawieszonego na najwyższym punkcie bezchmurnego nieba – Zmieniłaś się.
Jego zranione spojrzenie towarzyszyło mi nawet w momencie, w którym obserwowałam już tylko jego oddalająca się sylwetkę. Jego spojrzenie biło mi żalem w każdym, głośnym biciu serca w klatce piersiowej. Zagryzłam wargi niemal do krwi, chcąc zagłuszyć ten nie fizyczny ból skowytu duszy i zaciskając mocno powieki ruszyłam przed siebie rzewnym krokiem. Byłam wciąż niewyobrażalnie zła na bruneta za jego bierność i wciąż tlące się w nim niespełnione uczucie do Bilan-Stoch , które to nie tak dawno przecież pchnęły mnie w ramiona Morgensterna. Wezbrana i płynąca w moich żyłach złość spotęgowała się kiedy z niemałym impetem wpadłam na brukowanej kostce przed kawiarnią wprost w czyjeś męskie ramiona.
- Jasmine – jego zaskoczony lecz czuły, melodyjny głos wraz z połączeniem drogiego żelu pod prysznic zaszumiał mi w głowie. Nie spostrzegłam się, nim jego ciepła, męska dłoń, której dotyk wciąż żarliwie elektryzował moja skórę, ocierała mój mokry kącik oka – Wszystko w porządku?


Jego ciepły, kleisty oddech muskał subtelnie moją skórę, stymulując zimny dreszcz przebiegający wzdłuż linii kręgosłupa. To paradoksalne odczucie kontrastowało z ciężkim i dusznym lipcowym powietrzem, przedostającym się przez szczeliny uchylonego, lecz szczelnie zasłoniętego okna. Nasze rozgrzane, spocone ciała znów dzieliło jedynie spętane, białe prześcieradło, choć czułam, że dzieli was coś więcej niż zamarły, przeminięty czas, czy zbyteczne dziś cisnące się na usta słowa żalu i pretensji.
Jeszcze przed chwilą wstrzymywałam drżący oddech, lustrując jego tors przesłonięty białą, bawełniana koszulką i dłonie, które poprawiały bardziej z przekory, niż z potrzeby nienaganne przeciwsłoneczne okulary. Właśnie przed chwilą spojrzałam na niechlujnie porozrzucane ubrania, zdejmowane w pośpiechu. Jego miękkie usta zatopiły się w zagłębieniu mojego obojczyka, kreśląc namiętne, mokre ślady z tęsknym, nie fizycznym bólem, który czułam przez skórę.
- Po co przyjechałeś do Wisły? – mój nikły, pretensjonalny szept, przerwał cichy jęk ulotnej przyjemności, której zaprzestał zaraz zanim moje słowa na dobre zawisły w gęstej pajęczynie dusznego powietrza.
- Może właśnie po to – przechylam gwałtownie głowę, zderzając się z jego wyczekującym przeszywającym spojrzeniem - A ty? – zmarszczył brwi, jak gdyby coś mu się nie zgadzało – Nie dlatego jesteś teraz tutaj ze mną?
Nie odpowiedziałam, uciekłam jedynie pustym wzrokiem w bok, usilnie próbując odpowiedzieć sobie szczerze na to frapujące pytanie.
- Nie wiem – nie kontrolowałam bezwładnego wzruszenia ramionami i zsunęłam bose stopy na drewniane deski, które uginają się pod ich ciężarem, wydając przeszywający powietrze skrzypiący dźwięk.
- Zdecydowałaś za nas oboje, Jas.
Prychnęłam, kręcąc głową z niedowierzaniem, na jego pretensjonalny ton.
- Nie dałeś mi wyboru, Thomas – zacisnęłam dłonie na krańcach materacu, spoglądając na Morgensterna przez plecy i obdarzając go kpiarskim uśmiechem. Jego rozwarte wargi zamarły na chwilę przed spuszczaniem głowy. Bezszelestnie zgarnęłam kolejne części bielizny, po czym włożyłam, zwiewną letnią sukienkę, jeszcze nie tak dawno brutalnie potraktowaną przez niecierpliwe palce Austriaka.
- To ty nie chciałaś ze mną rozmawiać ani w Sochi, ani w Planicy. Nie mogłem nic wyjaśnić, wytłumaczyć – gwałtownie podniósł się, przystając naprzeciwko mnie w samych majtkach i wciąż obrzucał mnie pretensją i niezrozumieniem.
- Co chciałeś wyjaśnić Thomas? – zamrugałam kilkukrotnie zaskoczona jego podniesionym głosem – To, że od początku chodziło tylko o zabawę i seks? A może to, że o zakończeniu twojej kariery miałam dowiedzieć się z gazet? Chociaż nie! Na pewno chciałaś mi wytłumaczyć jak doszło do poczęcia twojego i Silvi dziecka podczas rehabilitacji po twoim upadku w Bad Mitterndorf – zakpiłam z nazbyt emocjonalnym tonem, doskonale zdając sobie sprawę jak w wiele czułych punktów trafiłam ciosami poniżej pasa. Wymowna, brzemienna cisza i jego wygaszony wzrok pozbawiony niegdyś ulubionych iskier w źrenicach pchnął mnie powoli w kierunku drzwi.
- A może ty mi opowiesz z kim bawiłaś się na Cyprze? I dlaczego był to Schlierenzauer?
Moja dłoń zamarła na metalowej klamce, tak samo jak moje serce w klatce piersiowej.



Piękny dzień, sesja zapasem, musiałam się odstresować.
Zapraszam do zmodyfikowanej zakładki z bohaterami, gdzie w krótkich wywidach uchylają rąbka tajemnicy o sobie.
Nie jestem jakoś specjalnie dumna z tego tutaj powyżej i mam tego świadomość, a sądząc po spadku zainteresowania pierwszego rozdziału względem prologu, postaram się bardziej poprawić.
Jestem dumna natomiast z Kamilka i zarazem przerażona tym co nas czeka, jeśli przestanie spóźniać te skoki :D Piotrek, Dawid, Janek i Maciek również trzymali poziom w Zakopanem, oby tak do Mistrzostw Świata.
PS. Wiem, moja wymyślona ciąża Silvi, wypada bardzo blado na tle naszego polskiego royal baby. Dużo zdrowia dla pani Ani!
PS2. Muszę tutaj wcisnąć jakoś obecną partnerkę Morgiego, serio Sabriny tutaj nie przewidywałam.
PS3. To już koniec akcji w Wiśle, przeniesiemy się do września, października i do Germańców.




16 komentarzy:

  1. Tak bardzo bardzo mi się to podoba, że mogłabym to czytać cały czas, serio. Ja przepraszam bardzo, jak możesz nie być z tego dumna?
    Urzekła mnie zwłaszcza pierwsza część tekstu. I już ogromnie podoba mi się to nad czym ja jeszcze muszę dużo pracować, a ty już to robisz cudownie- kreacja postaci.
    Chciałabym napisać jeszcze coś sensownego ale nie jestem w stanie. Kocham tą historię bardzo mocno i czekam na następny z niecierpliwością
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Odkryłam dzisiaj to opowiadanie i jestem zachwycona <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Okej, ide czytać, ale komentuję już jutro <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mam byc szczera to myslalam, ze Silvia zostałaś umysłowa przez Em na potrzeby Shattered :D a tu prosze bardzo, Morgi naprawdę nabroił!
      Obszerniejszy komentarz wieczorem bo z telefonu to ja sobie moge...

      Usuń
    2. Stety, bądź niestety Silvia i jej romansik z Morgim to istne fakty :)

      Usuń
    3. Dobra, powracam.
      1. Co tu się właśnie wydarzyło, ja się pytam? Bo to tak Grześ, Grześ, Koteł, Koteł i nagle jeb, MORGI! Nie nadążyłam za rozwojem sytuacji.
      Jak już napomknęłam powyżej, w tym koślawym komentarzu, który sponsorował spaczony słownik ajfonowy, byłam pewna, że akcja z Silvią była na potrzeby Shattered wymyślona, a tu proszę bardzo - rozrabianko Morgi zrobił lekkie. To Ci on!

      Generalnie jestem w timie Grzecha, bo Grzechu jest zły i niedobry i naprawdę mnie to jara. Bo ja jeszcze nie czytałam o Grześku, który jest przedstawiony z perspektywy czarnego charakteru. Proszę cię nie rób z niego ciepłych kluch pod żadnym pozorem! Niech będzie taki zawzięty i zawistny do samego końca <3 uwielbiam skrajnych bohaterów, a szczególnie, gdy są oni podli i teoretycznie czytelnik powinien ich nienawidzić.

      Po drugie, KOTEŁ! On całe życie w cieniu tego Stocha. I w skokach, i w miłości. Biedny Koteł... ale ja go mogę przytulić jakby coś, no problemo.

      Po trzecie: MORGI! Ta akcja to już w ogóle mistrzostwo świata.

      Mandy, mój opisowy mistrzu, czekam na więcej <3 całuchy!

      Usuń
  4. Melduję się!
    Jejciu, kochana... ja ci naprawdę zaczynam zazdrościć talentu i to tak mocno. Jestem pod ogromnym wrażeniem tej historii, serio *.* A rozdział jest rewelacyjny, ja nie wiem, co według ciebie byłoby tu jeszcze do poprawek :D
    Pierwsza część chyba najbardziej mi się spodobała. Niezwykle lekko mi się to czytało. Ale końcówka... kurczę, to się porobiło, chociaż... no, jestem niezmiernie ciekawa, jak to dalej rozwiniesz :)
    Ja też jestem strasznie dumna z naszych chłopaków, teraz w końcu mamy ekipę z prawdziwego zdarzenia, której wszyscy się boją :D
    Weny życzę, buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspanialy rozdzial. Bardzo mi się podoba na Twoj blog trafilam przypadkiem :) i bardzo sie z tego ciesze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Deutschland, Deutschland lieber alles czy jakoś tak... na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale mam słabość do gregora, potem ta akcja z kotkiem i jego miłością do ewy - no nieźle. a akcja z thomasem? wow, jestem pod meeega wielkim wrażeniem. takie ciosy poniżej pasa. samo spojrzenie czasem wystraczy.

    czekam, ret

    OdpowiedzUsuń
  7. nudy tutaj nie czuć, przy czytaniu serduszko się cieszy, a wzrok uważnie śledzi każde zdanie. Jaśmina to jest dziewczyna na zdobycie medalu, może trochę popsuła sobie życie, ale pokazuje, że jest silna. Kot zakochał się w Ewie? Oszaleję! Czekam na więcej. Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatnie czego się spodziewałam: Morgi. Właśnie pokazałaś mi, że nie ma co gdybać, co może wydarzyć się w następnym rozdziale - absolutnie. Dziękuję, że był tutaj również Gregor, z całego serca. Mam nadzieje, że powoli będzie się rozgaszczał i pojawiał się jak najczęściej, bo mi robi uśmiech. Jesteście razem z nim w tym mistrzami. Halo, policja, medal dla tej pani! Czekam na kolejny rodział z ogromną niecierpliwością. Przepraszam, że moje dzisiejsze komentarze są takie beznadziejne, ale nic mi dzisiaj nie wyszło, więc kontynuuję tradycję tego dnia.
    PS. Każda ciąża wypada lepiej niż 'ta' najsłynniejsza obecnie w kraju.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dawno nie było mnie na bloggerze aż postanowiłam tu wrócić i proszę bardzo, szukałam czegoś co wbije mnie w fotel i znalazłam! A mnie naprawdę ciężko zadowolić 😁 świetna fabuła, świetni bohaterowie, oby tak dalej! Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów 😘

    OdpowiedzUsuń
  10. I tu mnie masz..., choć w sumie wpadłam po uszy już po zakładce z bohaterami. Chcę więcej i zostaję na dłużej..., więc jeśli pojawi się coś nowego, to daj mi znać ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zachciało mi się skocznych wojaży i teraz jestem do tyłu ze wszystkim, arghhh. Na dniach wrócę tu z porządnym komentarzem (może takim,jak za starych czasów, co?), ale na razie napiszę tylko, że KOCHAM TO Z CAŁEGO SERCA!!!!!!! (a partnerką Morgo może być jakas Emilia, heh). :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow, wczytałam się :) Jak znajdziesz chwilę to zapraszam do siebie :) http://runoflove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Po prostu napiszę Ci,że to czym z nami się tutaj dzielisz, jest fantastyczne.I zastanawiam się który z bohaterów namiesza w tej historii bardziej? A rozmowa między Jas a Thomasem to cudo.

    OdpowiedzUsuń